Źródło obrazu:https://www.atlantamagazine.com/news-culture-articles/at-93-andrew-young-reflects-on-his-lifelong-commitment-to-peace-in-the-middle-east/
Fotografia autorstwa Dereka White’a/Getty Images dla Scripps
Gala Forever Young z okazji Andrew Younga, która odbyła się 12 maja w Woodruff Arts Center, to najnowsze wydarzenie w eleganckim stylu, które honoruje byłego burmistrza Atlandy, ambasadora ONZ i ikonę ruchu praw obywatelskich, który ma 93 lata.
Chociaż Young zazwyczaj unika publicznych ceremonii, tym razem zdecydował się na udział w tym szczególnym wieczorze, który współprzewodniczyli przyjaciele Billye Aaron, Billy Payne i Paul Hagedorn.
Wieczór ma na celu zebranie niezbędnych funduszy na ratunkową opiekę i badania dla National Jewish Health, wiodącego szpitala zajmującego się chorobami układu oddechowego w kraju, z siedzibą w Denver w Kolorado.
Wydarzenie na cześć Younga będzie miało również rzadkie zjawisko – zjazd burmistrza Atlandy Andre Dickens oraz byłych burmistrzów Keishy Lance Bottoms, Kasima Reeda, Shirley Franklin i Billa Campbella (Atlanta jest mediowym sponsorem tego wydarzenia).
W obliczu trwającej wojny między Izraelem a Hamasem Young znalazł się w refleksyjnym nastroju, rozmawiając z Atlanta w drodze do Karoliny Południowej.
Mówił o lekcjach wyniesionych z dzieciństwa w Nowym Orleanie, pracy w ruchu praw obywatelskich z dr. Martinem Lutherem Kingiem Jr. oraz roli, jaką odegrał jako ambasador USA w ONZ w czasach prezydentury Jimmy’ego Cartera.
30-miesięczna kadencja Younga w ONZ została przerwana po kontrowersyjnej rozmowie z obserwatorem ONZ Organizacji Wyzwolenia Palestyny Zehdim Labibem Terzim w 1979 roku, podczas prób stworzenia drogi do pokoju między Palestyną a Izraelem.
To kolejna gala na Twoją cześć, sir. Czy to nigdy się nie nudzi?
Trochę tak, a trochę nie.
Nie potrzebuję być honorowany i tak naprawdę nie chcę, aby mnie honorowano.
Jednak w tym szczególnym czasie w relacjach między Czarnoskórymi a Żydami nie chodzi tylko o moje uhonorowanie, ale o możliwość przedstawienia mojej perspektywy na naszą sytuację.
Czuję, że urodziłem się w tym kontekście.
Dorastałem w Nowym Orleanie, dokładnie 50 jardów od siedziby partii nazistowskiej [German-American Bund].
Mój ojciec był dentystą, a większość dostawców materiałów dentystycznych w Nowym Orleanie była Żydami.
Dlatego też w moim życiu zawsze toczyła się stała rozmowa na temat praw człowieka.
Urodziłem się w 1932 roku, na początku depresji i tuż przed II wojną światową.
Nie mogłem uciec od tego, co działo się w Europie.
Wychowałem się w atmosferze, w której dyskutowano o tym, co jest dobre, a co złe.
A Stany Zjednoczone nie zawsze były w porządku.
[Mój idol], Franklin Roosevelt, mawiał: „jedynym, czego musimy się bać, jest strach sam w sobie”.
Jednak przez pewien czas nie pozwalał Żydom uciekającym z Europy wjeżdżać do Stanów Zjednoczonych.
To prawdopodobnie pani Roosevelt obudziła jego sumienie w tej sprawie.
Jedną z rzeczy, które mnie uderza w patrzeniu na listę gości gali, jest to, że każdy burmistrz Atlanty ma zamiar wziąć udział.
Rzadko widuje się wszystkich tych ludzi pod jednym dachem, prawda?
To znaczące dla Atlanty.
Nasze miasto jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie relacje między Czarnoskórymi a Żydami pozostają bardzo silne.
Nie tylko ja, ale wszyscy burmistrzowie Atlanty dorastali w bardzo pozytywnym środowisku Czarnoskóro-Żydowskim.
Nasza społeczność biznesowa zawsze miała zobowiązanie do pokojowego rozwiązywania konfliktów.
To nie oznacza, że wszyscy zgadzają się ze sobą w każdej sprawie, ale oznacza, że wszyscy są zaangażowani w dążenie do pokoju na Bliskim Wschodzie.
Mówiłeś, że urodziłeś się w tej sytuacji. W jaki sposób?
Dla mnie to kwestia wrażliwości na prawa każdego człowieka.
W 1966 roku odwiedziłem Izrael i Jordanię, ponieważ Martin Luther King uważał, że powinniśmy angażować się w dążenie do pokoju na Bliskim Wschodzie.
Spotkałem się z Dawidem Ben-Gurionem, założycielem Izraela, który był gotów na negocjowaną ugodę, ale Palestyńczycy nie byli.
Zawsze powtarzam, że przypadkowość to sposób Boga na pozostanie anonimowym.
Kiedy poszedłem na studia w 1947 roku, wydarzyły się dwie rzeczy—indyj independence de l’Empire britannique zwyciężyła bez przemocy, a [mediator ONZ na Bliskim Wschodzie] Ralph Bunche zdobył Pokojową Nagrodę Nobla za rozwiązanie dwupaństwowe [negocjacje rozejmu z 1949 roku między Izraelczykami a Arabami po ustanowieniu państwa Izrael w 1948 roku].
To dwa wpływowe wydarzenia, na których się wychowałem.
Zrezygnowałem z pracy w ONZ w 1979 roku, ponieważ znalazłem się w trudnej sytuacji.
W tamtym czasie wszyscy byliśmy na krawędzi napięcia.
Zjadłem kolację z [izraelskim politykiem] Shimonem Peresem w domu Harry’ego Belafonte.
Troje z nas spędziło około czterech godzin rozmawiając o tym, że jeśli nie rozwiążemy tego konfliktu w naszych czasach, przekażemy go naszym wnukom.
Znałem [przewodniczącego Organizacji Wyzwolenia Palestyny Yassera] Arafata, a on znał nas, więc powinniśmy zacząć działać.
Jednak nie był to dobry czas.
To było po Camp David [pokojowe porozumienia z 1978 roku] i heroicznym rozwiązaniu prezydenta Cartera między Izraelem a Egiptem.
Byłem wtedy w samym centrum wydarzeń, gdzie obie strony chciały się spotkać i rozpocząć współpracę na rzecz pokoju.
Gdybym był w Atlancie, nie stanowiłoby to problemu.
Jednak w Nowym Jorku w latach 1977, 1978 i 1979, było to znowu problem.
To nie był odpowiedni czas.
Wówczas w departamencie stanu pracowało wielu ludzi [sekretarza stanu Nixon’a i Ford’a, Henry’ego] Kissinger’a.
Byli bardzo nieprzychylni myśli prezydenta Cartera na temat Camp David.
Nie mogli nic zrobić przeciwko niemu, ale mogli mnie zablokować.
To nie było odpowiednie miejsce, odpowiedni czas ani też nie byłem odpowiednią osobą.
Nie przekazałem mojej rezygnacji prezydentowi Carterowi, ponieważ nie zaakceptowałby jej.
Przekazałem ją [sekretarzowi stanu] Cyrusowi Vance’owi, który był zadowolony z jej przyjęcia, ponieważ on również był w trudnej sytuacji.
Biorąc pod uwagę obecny stan rzeczy w Gazie, wiele osób chce zabrać głos.
Z racji twojego długoletniego zaangażowania w ruch praw obywatelskich, jakie rady możesz teraz udzielić?
Zaangażowałem się w tę kwestię od 1947 roku i kilka razy widziałem wyraźny sposób na rozwiązanie konfliktu.
Musimy złożyć broń i znaleźć sposób na wspólne życie jako bracia i siostry, inaczej zginiemy razem w głupocie.
Moja rada brzmi—kontynuujcie dążenie do pokoju.
Comments are closed.