Press "Enter" to skip to content

Undocumented Immigrants in San Francisco Facing New Challenges Amidst ICE Fears

Źródło obrazu:https://sfstandard.com/2025/07/23/sf-undocumented-immigrants-hiding-self-deporting/

Dla niektórych może to wyglądać jak spokojna chwila przed burzą. Jednak dla szacowanej liczby 43,000 nieudokumentowanych osób mieszkających w San Francisco, firm i grup społecznych, które ich obsługują, oraz firm, które ich zatrudniają, to raczej nerwowe gorączkowe przygotowania przed burzą — pośpiech, aby zablokować drzwi, zabrać okna i uciec z miasta, jeśli tylko można.

Niemniej jednak, gdy widmo nalotów Imigracyjnej i Celnej Służby (ICE) wisi nad Kalifornią, San Francisco jak dotąd uniknęło najgorszego. Chociaż ICE regularnie aresztuje imigrantów podczas ich zaplanowanych spotkań administracyjnych oraz przed sądem, zanim mają szansę przedstawić swoje sprawy przed sędzią, miasto nie przeszło nalotów w miejscach pracy ani nie widziało kawalerii w parkach.

Społeczności imigranckie San Francisco zbiorowo unikają ciosu. Wielu migrantów wycofuje się z życia publicznego i pracy, a firmy, które ich obsługują, cierpią. Parking U-Haul w Bayview jest pusty, bez normalnego tłumu robotników dziennych. Ligę sportową społeczności wycofała swoją zgodę z Department of Recreation and Parks. Liga „rezygnuje z tego sezonu, ponieważ niektórzy ich zawodnicy czują się niepewnie z powodu ryzyka imigracyjnego” — mówi rzecznik działu.

„Po prostu zamykamy drzwi z powodu imigracji” — wyjaśnia stylistka po hiszpańsku, niepewnie sprawdzając, czy ktoś może czaić się na zewnątrz. Potem wraca do swojej klientki, obie ukrywając się podczas nagłego niebezpiecznego działania, jakim jest strzyżenie.

Salon fryzjerski przy Mission Street jest ciemny, drzwi frontowe są zamknięte, a krzesła są puste — ale biznes nie jest zamknięty. Wewnątrz stylistka myje włosy klientki na stanowisku za ścianą z produktami na sprzedaż, ukryta przed widokiem jakiejkolwiek niechcianej osoby, która mogłaby zaglądać z ulicy.

Każdego dnia, jeśli już będzie to skalpel, trzeba będzie spalić. Salon regularnie przyjmował klientów, którzy czekali pół godziny na strzyżenie za 20 dolarów. Jeszcze sześć miesięcy temu salon zatrudniał siedmiu fryzjerów. Obecnie personel Tanii ograniczył się tylko do niej i jeszcze jednej stylistki.

Tania otworzyła salon fryzjerski przy Mission Street w 2016 roku, kiedy sama była nieudokumentowana. Dziś 55-letnia meksykańska imigrantka ma legalną zgodę na pracę, ale odmawia podania swojego nazwiska, obawiając się, że w jakiś sposób może zostać zatrzymana przez ICE.

„Jestem w USA 31 lat, dłużej niż mieszkałam w Meksyku” — mówi Tania, płacząc. „Moje całe życie jest tutaj, moje dzieci, wszystko. Po prostu wyobraź sobie, pozostawiając to, co osiągnęliśmy za sobą”.

Tania przewiduje, że jej klienci boją się, głównie zostając w domach. Ale jest pewna, że niektórzy z nich wyjeżdżają z kraju. „Rozmawiałam z niektórymi moimi klientami z Meksyku” — mówi. „Uciekają. Wracają do Meksyku”.

Tania wskazuje na frontowe okna na niepokojąco cichą ulicę Mission. „Kilka miesięcy temu tu było gwarno” — mówi. „A teraz popatrz na mojego sąsiada”. Taqueria kilka sklepów dalej ustawiła stoisko taco na chodniku, aby przyciągnąć klientów.

Tania siedzi, wyglądając na zmęczoną. Opisuje swoje codzienne życie w prostych słowach: „Przetrwanie”. Biznes zmniejszył się o 70% od czasu nalotów ICE, które rozpoczęły się w Los Angeles w czerwcu — mówi. Jej klienci to głównie ludzie nieudokumentowani, a „ludzie boją się wychodzić i wydawać pieniądze”.

Na godzinę przed zamknięciem salon zazwyczaj kdługo bywał pełen klientów, ale dzisiaj jest pusty.

Tania doradza swoim klientom, aby mieli wiarę. Regularnie modli się, aby Bóg dotknął serca prezydenta Donalda Trumpa. „Prawo nie może go ograniczyć; on po prostu robi, co chce. Więc myślę, że Bóg jest jedynym, który może go powstrzymać”.

Jeśli sytuacja się nie poprawi, zamknie swój salon, gdy wygasnie umowa najmu w 2026 roku. W międzyczasie, bez dokumentów, obawia się, że zostanie zatrzymana i deportowana. „Jestem w USA 31 lat, dłużej niż mieszkałam w Meksyku” — mówi Tania, płacząc. „Moje całe życie jest tutaj, moje dzieci, wszystko. Po prostu wyobraź sobie, jak to jest, pozostawić wszystko, co osiągnęliśmy”.

Kiedy myśli o tym, co straciła, jej klatka piersiowa kurczy się. Ma nadciśnienie, ale nie chce korzystać z Medi-Cal; martwi się, że to wpłynie na jej starania o uzyskanie stałego pobytu. „Trump mówi, że nie chce, żebyśmy korzystali z usług publicznych” — wyjaśnia.

W zeszłym miesiącu jeden z klientów ukradł jej torebkę z salonu. Teraz jej dokumenty są zniknęły.

Tania nie ma planów, aby odejść, ale jej przetrwanie w San Francisco wydaje się chwiejne. Nosząc swoje najważniejsze dokumenty — prawo jazdy, kartę tożsamości społecznej i zgodę na legalną pracę w USA, którą jej syn pomógł jej uzyskać w zeszłym roku — boi się.

Instytut Polityki Migracyjnej w 2019 roku oszacował, że San Francisco jest domem dla 10,000 nieudokumentowanych imigrantów z Chin, najwięcej spośród wszystkich krajów. Jednak dla tych, którzy chcą im pomóc, dziś mogą być trudni do odnalezienia.

Weekendy kiedyś były ruchliwe. Teraz pracownicy regularnie przewyższają liczbę klientów. Klientela rynku to głównie imigranci z Chin. Kevin obwinia ich nieobecność o strach przed egzekucjami imigracyjnymi. „Problem ICE to duży problem” — wyjaśnia Kevin, 29-letni, młody pracownik i imigrant z Chin.

„To totalne bzdury” — mówi Kevin. Jest pewny, że sklepy na Stockton cierpią, nawet jeśli weekendowe tłumy maskują problem. Ale tam, gdzie Kevin pracuje, obsługujący tylko klientów lokalnych i mający cienkie marginesy, spadek liczby klientów odczuwają bardziej.

Na najbardziej zatłoczonej ulicy Stockton, kilka przecznic dalej, turyści i kupujący w rynkach przelewają się na ulicę, wciskając się między zaparkowanymi samochodami. Kierownicy sklepów mówią, że strach przed ICE nie wpłynął na ich biznes.

Kościół prezbiteriański w Chinatown, 170-letnia instytucja, która od zawsze wspierała nieudokumentowanych mieszkańców San Francisco, nie ma obecnie żadnych przypadków imigrantów z Chin do załatwienia. Teraz grupa imigracyjna kościoła koncentruje swoje wysiłki na nieudokumentowanych Latynosach. Liderzy społeczności i wiary w Chinatown mówią, że nieudokumentowani imigranci z Chin są bardziej izolowani niż imigranci innych narodowości. Jeden z nich tłumaczy, że nieudokumentowani Chińczycy często przybywają do USA samotni, bez rodziny lub przyjaciół, którzy czekali na nich. A świeże obawy związane z działaniami ICE doprowadziły ich do ukrycia się.

Dla szacowanych 43,000 nieudokumentowanych ludzi, żyjących w San Francisco, to raczej nerwowe gorączkowe przygotowania przed burzą — pośpiech, aby zablokować drzwi, zabrać okna i uciec z miasta, jeśli tylko można.

Rok temu o tej porze, Kevin sprzedawałby klientów do późnych godzin popołudniowych. Ale tego dnia pracownicy zaczynają sprzątać wczesnym popołudniem. „Każdego dnia mniej klientów” — mówi Kevin z smutnym uśmiechem.

Sześć miesięcy temu, w porze obiadowej w weekend, sklep sprzedałby 12 ubitych świń. Tego dnia sprzedał siedem. Zwykle nie byłoby już homara. Zamiast tego, w punkcie miejsc na owocach, tamtego dnia pozostaje pół zbiornika dobrze po 15:00. „Patrz na jabłka na zewnątrz” — mówi Kevin, wskazując na front sklepu, gdzie tekturowe pudełka przelewają się. Sklep wyrzuca więcej owoców niż w ciągu pięciu lat, odkąd pracuje.

Jeśli odrobina chaosu i nawet niedobór towaru jest oznaką zdrowego sklepu spożywczego, schludnie zorganizowane i od czasu do czasu przepełnione półki w rynku wskazują na biznes w niebezpieczeństwie.

Kevin mówi, że jego rynek zatrudniał 10 pracowników na pełen etat i dwóch na część etatu tak niedawno, jak tylko sześć miesięcy temu. Personel zmniejszył się od tego czasu do ośmiu pełnoetatowych i żadnych pracowników na część etatu.

„Nie chcemy ryzykować”

Przez trzy lata Ramon pracował dla firmy zajmującej się podłogami. Tylko jedna osoba w jego ekipie liczącej 10 osób ma legalny status pracy. Susana znalazła dobrze płatną pracę jako opiekunka. Kiedy jej pracodawca poprosił ją o przeprowadzkę do Teksasu, obiecując zatrudnić też jej męża, Susana i Ramon zgodzili się. Przeprowadzka była zaplanowana na początku 2025 roku. Potem Trump został wybrany ponownie.

Gdy Susana przyjechała rok później, wprowadzili się do mieszkania w Mission. Para zostawiła swojego dwuletniego syna u rodziców Ramona w Salwadorze. Planując powrócić, gdy uzbierają 100,000 dolarów — pieniądze, które zabraliby ze sobą, aby zainwestować w nowy biznes w Salwadorze.

Jak wielu migrantów z Ameryki Środkowej, Ramon podróżował przez Meksyk, aby dotrzeć do granicy USA. W 2022 roku on i 13 innych osób przepłynęli Rio Grande w dmuchanej tratwie przeznaczonej dla sześciu. Grupa dotarła do bezpiecznego domu w Teksasie, a Ramon ostatecznie znalazł się w wynajętym pokoju w dzielnicy Westlake w San Francisco.

Ubrany w czapkę baseballową 49ers i koszulkę Warriors, gdy pracuje na grillu, Ramon, 35 lat, koncentruje się, jego szczypce zręcznym stylu przesuwają kawałki arrachera. Puszka Spam i pudełko krakersów Ritz znajdują się wśród tortilli, guacamole i innych składników taco na kamiennym stole piknikowym — on i Susana musieli opróżnić swoje szafki kuchenne i przynieśli wszystko ze sobą.

Barbecue Ramona w McLaren Park wygląda jak typowe letnie przyjęcie rodzinne. Ale to jest przyjęcie pożegnalne dla małżeństwa, które zdecyduje się na dobrowolną deportację z powrotem do Salwadoru.

Ramon i Susana planowali poczekać, mając nadzieję, że naloty imigracyjne osłabną. „Ale sytuacja jeszcze się zaostrzyła” — mówi Ramon. „Więc zdecydowaliśmy, nie, wyjeżdżamy stąd”.

„Gdy prezydent wygrał, a Teksas jest tak blisko granicy, pomyśleliśmy: „Nie, nie chcemy ryzykować” — mówi Susana po hiszpańsku. Zrezygnowała i zaczęła pracować jako niania dla innej rodziny.

„Chcieliśmy zostać” w San Francisco, mówi Ramon, „gdzie ludzie wspierają nieudokumentowanych”.

To się zmieniło, gdy administracja Trumpa zaczęła naloty imigracyjne w Kalifornii. Nawet Zatoka nie czuła się już bezpiecznie. Kiedy Ramon stracił zasięg sieci komórkowej pewnego dnia podczas pracy w Santa Cruz, jego przyjaciele i rodzina wpadli w panikę.

„Wszyscy się denerwowali, myśląc, że może ICE mnie aresztowało”.

Ramon i Susana planowali poczekać, mając nadzieję, że naloty imigracyjne osłabną. „Ale sytuacja jeszcze się zaostrzyła” — mówi Ramon. „Więc zdecydowaliśmy, nie, wyjeżdżamy stąd”.

Administracja Trumpa promowała dobrowolną deportację jako centralny punkt swojej krajowej kampanii deportacyjnej. W maju Trump ogłosił, że rząd federalny zaoferuje 1,000 dolarów i bilet powrotny do kraju pochodzenia dla nieudokumentowanych osób chętnych do opuszczenia USA. W ramach ogłoszenia wskazał na możliwość, że dobrowolni deportowani mogliby w przyszłości łatwiej wrócić do USA.

U.S. Customs and Border Protection zorganizował przynajmniej jeden lot, z 64 dobrowolnymi deportowanymi. Ramon i Susana nie kwalifikują się do programu, ponieważ jest on oferowany tylko nieudokumentowanym osobom, które spotkały się z funkcjonariuszami ochrony granicznej podczas wjazdu do USA. Będą musieli sami zapłacić za bilet do Salwadoru.

Mają do zrealizowania długą listę rzeczy do zrobienia, równocześnie pragnąc cieszyć się ostatnimi dniami w Kalifornii. Muszą pomalować swoje mieszkanie z dwóch lat, mając nadzieję na odzyskanie kaucji, i wynieść swoje meble. Potem jest zaplanowana wycieczka do Lake Tahoe. Ale zanim wyjadą, Ramon będzie musiał odebrać 3,000 dolarów, które jego szef mu jest winien.

Głos Ramona mięknie, gdy mówi o opuszczeniu życia, które zbudowali w San Francisco. Szczególnie trudno będzie mu opuścić swoją 1-letnią netkę, Liliane. W międzyczasie, przygotowując tacos, gra z nią subtelną grę w łapanie na trawie. „Moja żona i ja byliśmy przy jej narodzinach w szpitalu” — mówi. „Pewnie, życie tutaj jest w porządku, ale bardziej niż cokolwiek innego, są ludzie”.

Ale para cieszy się także na powrót do swojego syna, który teraz ma 6 lat.

„Każdego ranka, gdy dzwonimy do niego, mówi: „Będziecie tutaj za 15 dni” — mówi Susana. „Następnego dnia mówi: „Będziecie tutaj za 14 dni”. Ramon i Susana wrócą akurat na jego urodziny. Ale wracają z 40,000 dolarów mniej, niż planowali.

Siostra Ramona, Carolina, legalna rezydentka, oraz jej mąż, Keith, obywatel USA, również myślą o wyjeździe. Rozważają Salwador lub Kanadę, gdzie Keith ma podwójne obywatelstwo.

„Wszystko leży na stole” — mówi Keith, krojąc ostatni kawałek mięsa, który można podać. „Zobaczymy, jak potoczy się sytuacja w tym możliwym przyszłym dyktatorskim kraju”.

Na razie planują jednak zbudować więcej korzeni tutaj. Muszą wyjść na barbacu wcześnie — Carolina musi się uczyć do testu na obywatelstwo USA.

Susana i Ramon również myślą o przyszłości USA, nawet jeśli nie będą tu.

„Gdyby Trump nie był prezydentem” — mówi Ramon, „zostalibyśmy jeszcze na rok lub dwa”. Dodatkowy czas pozwoliłby im osiągnąć cel finansowy, aby poprawić swoje życie w Salwadorze.

Comments are closed.