Źródło obrazu:https://sdccblog.com/2025/07/review-clown-in-a-cornfield-offsite-at-san-diego-comic-con-2025/
W tym roku na San Diego Comic-Con zwiedzający zostali zaproszeni do sennej miejscowości Kettle Springs w Missouri z okazji 100. corocznej parady założycieli — lepiej znanej jako dach hotelu Hilton Gaslamp — w celu uczczenia „Clown in a Cornfield” i platformy Shudder.
Przestrzeń została przekształcona w festiwal małomiasteczkowy, w pełni wyposażony w bele siana, znaki ostrzegawcze i wiele subtelnych odwołań do słynnej fabryki syropu kukurydzianego w Baypen.
Na tablicy ogłoszeń społeczności promowano pielęgnację trawnika oraz zbiórki na gorące psy, chociaż z pewnymi odniesieniami do zagubionych zwierząt i nieco mrocznymi podtekstami, co jasno sugerowało, że ma miejsce coś więcej niż tylko zwyczajna parada.
Jednak jak w każdej dobrej historii grozy, nic nie było takie, jak się zdawało.
Bliższe przyjrzenie się ujawniło zaszyfrowane ostrzeżenia na budce telefonicznej oraz wystarczającą ilość niepokoju w powietrzu, aby dać do zrozumienia, że coś — lub ktoś — czai się tuż pod powierzchnią.
Mimo to, jako doświadczeni uczestnicy Comic-Con, moja grupa i ja wiedzieliśmy, że nie możemy się wycofać.
Duchy? Klauni? Zniżki na bilety? Niczego się nie boimy (ok, może trochę, ale nie na tyle, żeby zrezygnować z offsite’u Comic-Con).
Wyruszyliśmy naprzód, aby zmierzyć się z labiryntem Frendo, gdzie przywitał nas wyraźnie nieprzyjemny pracownik, który przedstawił nam zasady: “Dużo kukurydzy, dużo zabawy,” obiecał — natychmiast dodając, że nie biorą odpowiedzialności za żadne przypadki śmierci czy amputacji.
Znasz to, co zwykle.
Jako wyznaczony miłośnik horrorów w mojej grupie — i jako Oklahoman z wcześniejszym doświadczeniem w labiryntach kukurydzianych, w którym byłem ścigany przez klauna w czasach nastoletnich — zostałem uznany za naszego nieustraszonego lidera.
Weszliśmy do labiryntu, a natychmiast zostaliśmy pochłonięci przez ciemność.
Nawet w jasne popołudnie wnętrze było prawie całkowicie czarne, co wprowadzało zdezorientowanie i natychmiast ustawiało klimat.
Brawo dla zespołów Shudder i 3CS — atmosfera była niepokojąco creepy w odpowiednich momentach.
W oddali brzęczały piły łańcuchowe.
Złowieszczy chichot odbijał się wśród słonecznych korytarzy wypełnionych kukurydzą.
Moja dziewczyna i nasza współlokatorka z konwentu, Sarah, obie po raz pierwszy w labiryncie strachu, trzymały się blisko za mną, przeplatając nerwowy śmiech z rzeczywistymi krzykami — głównie tymi przyjemnymi.
Po kilku zawirowaniach napotkaliśmy zdesperowanego mężczyznę pytającego, czy widzieliśmy ostatnią grupę.
Beckonował nas na pomoc, prowadząc do drzwi oznaczonych zagadką napisaną krwią.
Rozwiązanie tego dało nam kod do skrzynki — a potem szybko opuścił, ponieważ musiał „nagrać materiał” na swój kanał, co wywołało uśmiech na twarzach mojej grupy.
Kontynuowaliśmy naszą drogę, poruszając się wzdłuż nowego korytarza i odkrywając nową przestrzeń, aż podeszła do nas przerażona dziewczyna szukająca swoich przyjaciół.
Poprowadziła nas do stodoły, gdzie drzwi zatrzasnęły się za nami, a rozpoczął się odliczanie.
Mieliśmy tylko kilka chwil na znalezienie ukrytego klucza i ucieczkę.
Pokój był imponująco szczegółowy — podłogi usłane sianem, zacienione kąty i wiele mrocznych dekoracji.
Gdy tylko zaczęliśmy szukać, dostrzegliśmy jedną z jej „przyjaciółek” przez okno… a przynajmniej jej odciętą głowę, zawieszoną w rękach samego zabójczego klauna, Frendo.
To przyspieszyło działania.
Ale udało nam się uciec.
A za przetrwanie labiryntu zostaliśmy nagrodzeni ostatnim etapem aktywacji — festynem założycieli.
Ta część obejmowała uroczo pokręcone zdjęcie, gdzie goście mogli pozować z głowami wystawionymi na cut-out, aby wyglądało, jakby Frendo nas trzymał.
Były też dwa szybkie gry w stylu jarmarcznym — rzut obręczą i test siły.
Udział w nich przynosił bilet, który można było wymienić na przekąski: kubek żelków (brzoskwiniowe pierścienie lub żelki rekiny) oraz bardzo orzeźwiający slushie w markowym kubku Shudder.
Jako ostatnia niespodzianka, każdy z gości otrzymał torbę Clown in a Cornfield oraz worek popcornu i plakat na wyjściu.
Nie jestem tak dobrze obeznany w labiryntach strachu jak wielu naszych czytelników z SoCal, ale swoje przeżyłem, podczas gdy pozostałe osoby w mojej grupie nigdy nie miały z tym do czynienia, a nikt z nas wcześniej nie widział filmu.
Ale wszyscy wyszliśmy pod wrażeniem.
Było wystarczająco strasznie, aby podnieść adrenalinę, pełne zabawnych momentów z postaciami i interakcji, a także niesamowicie dobrze zrealizowane jak na dachowy offsite w środku dnia.
Co najważniejsze, zrealizowało to, co powinno zrobić każde dobre offsite: sprawiło, że chciałem obejrzeć film.
Misja wykonana.
Jako całe życie miłośnik horrorów, szczerze mam nadzieję, że oznacza to początek corocznej tradycji Shudder na Comic-Con.
Jest ogromny niezbadany związek między uczestnikami Comic-Con a fanami horrorów, a ten gatunek zasługuje na większą widoczność na konwencie.
Jeśli to był ich próbny bieg, to z pewnością silny debiut — a ja nie mogę się doczekać, jakie koszmary ożywią w przyszłości.
Comments are closed.