Źródło obrazu:https://www.inquirer.com/opinion/commentary/ice-detention-west-philadelphia-west-africa-letter-writing-reclaim-20250914.html
W dniu 7 września odbyło się wydarzenie pisania listów, zorganizowane przez członków społeczności Zachodniej Filadelfii we współpracy z oddziałem Reclaim Philadelphia z zachodniego i południowego sąsiedztwa, do dźwięków tradycyjnej muzyki zachodnioafrykańskiej granej na korze, instrumentcie strunowym przypominającym gitarę.
W minioną niedzielę, podczas specjalnego wydarzenia pisania listów w Zachodniej Filadelfii, na żywo rozbrzmiewała muzyka z kory, wypełniając pokój, w którym zgromadzili się członkowie społeczności, aby napisać listy wsparcia dla uwięzionych sąsiadów.
Muzykę grał Youba Cissokho, 72. pokolenie mistrza gry na korze, instrumentcie o 21 strunach, który wywodzi się z Afryki Zachodniej.
Płynne dźwięki muzyki przenosiły z sobą wieki historii. W Afryce Zachodniej, skąd pochodzą uwięzieni sąsiedzi, griot jest nie tylko muzykiem, ale także żyjącym archiwum; strażnikiem pamięci, który opowiada o zmaganiach i triumfach swojego ludu.
Cissokho przywiózł tę tradycję do małej przestrzeni, w której się zebraliśmy.
Jego nuty unosiły się i opadały niczym modlitwa, ugruntowując nas na nadchodzącą pracę.
Wydarzenie, prowadzone przez Marcie J. Wood i zorganizowane we współpracy z oddziałem Reclaim Philadelphia z zachodniego i południowego sąsiedztwa, miało w sobie zarówno pilność, jak i delikatność.
W otoczeniu muzyki Cissokho, sąsiedzi i członkowie społeczności usiedli, aby pisać listy wsparcia — w języku angielskim, francuskim i fulani — do Yero, ukochanego członka społeczności, który pracował i mieszkał w Zachodniej Filadelfii, zanim został nagle uwięziony przez amerykański Urząd Imigracji i Kontroli Celnej podczas corocznego zgłoszenia.
Pisaliśmy również do innych uwięzionych członków społeczności z Afryki Zachodniej.
Pomimo rosnącej liczby zatrzymanych z Afryki Zachodniej, ich zmagania rzadko są tematem opowieści o kryzysie imigracyjnym.
Wielu z tych uwięzionych to osoby ubiegające się o azyl z Mauretanii, kraju, który zniesiono niewolnictwo dopiero w 1981 roku.
Tam, jaśniejsoskórna elita Arabów-Berberów wciąż dominuje nad ciemnoskórymi grupami sub-Saharyjskimi, w tym nad społecznością, do której należy Yero.
Ponieważ Yero sprzeciwiał się rasistowskiemu układowi w Mauretanii, stał się celem tego systemu.
Jego głośność uczyniła go narażonym na prześladowania, zmuszając go do ucieczki z rodzinnej ziemi w poszukiwaniu bezpieczeństwa.
Jego akt oporu wobec tego systemu odzwierciedla tradycję amerykańskiego aktywizmu, gdzie ludzie od dawna stają w obronie sprawiedliwości.
Dla niektórych starszych czarnoskórych uczestników, którzy przypomnieli sobie swoje własne historie, lub historie swoich rodziców, uciekających przed przemocą południa Jim Crow podczas Wielkiej Migracji, gdy miliony uciekały w poszukiwaniu bezpieczeństwa i możliwości w północnych stanach, akt pisania nie był abstrakcyjną solidarnością, ale czymś ukształtowanym przez osobiste doświadczenia.
Niezależnie od tego, czy przekraczaliśmy granice wewnętrzne, czy narodowe, doświadczenia te się wzajemnie odzwierciedlają.
Po przeżyciu zniszczeń związanych z masową inkarceracją, która od dawna oddziela czarne rodziny i destabilizuje całe dzielnice, wielu uczestników z różnorodnej grupy — od długoletnich mieszkańców Zachodniej Filadelfii po nowych przybyszy — poczuło głęboką empatię dla uwięzionych przez ICE i ich rodzin, które teraz stają przed tym samym zerwaniem więzi rodzinnych.
Ta międzypokoleniowa, międzykulturowa obecność nadała pokojowi rzadką siłę.
Muzyka kory, rytm wspólnych historii, szelest papieru, gdy listy nabierały kształtu, oraz tworzenie sztuki — wszystko to razem stworzyło coś większego niż jakikolwiek pojedynczy czyn.
To był chór solidarności, mówiący do Yero i innych uwięzionych: Nie jesteście zapomniani, jesteście częścią nas.
Najbardziej poruszającym momentem był telefon, który otrzymałem od Yero w ośrodku detenccyjnym.
Przekazałem telefon wujkowi Yero, który był z nami na wydarzeniu pisania listów.
W odpowiedzi Yero mogliśmy usłyszeć szok i emocje związane z powitaniem w języku fulani przez kogoś ukochanego i znajomego.
A gdy jego wujek tłumaczył dla sali, Yero dziękował wszystkim za wsparcie, jakie otrzymał.
W pokoju zapadła cisza, a na naszych policzkach popłynęły łzy, gdy powiedział nam, że on i inni uwięzieni z Afryki Zachodniej byli głęboko poruszeni prostym aktem pisania listów przez obcych.
To, co mogłoby wydawać się małe, jak kilka stron atramentu i garść kopert, dla nich było liną ratunkową.
Gdy dwugodzinne wydarzenie dobiegało końca, ludzie się zatrzymywali.
Rozmowy rozlały się na chodnik.
Niektórzy pytali, jak mogą zrobić więcej: wolontariat, darowizny, wciąganie innych do pracy.
Inni dzielili się swoimi historiami migracyjnymi.
To, co zaczęło się jako spotkanie pisania listów, stało się czymś większym: ponownym potwierdzeniem wspólnoty.
Przez słowa i muzykę sięgnęliśmy poza mury i druty kolczaste, przypominając naszym uwięzionym sąsiadom, że nie są zapomniani i że są częścią nas.
Gdy ostatnie nuty kory wybrzmiały, pomyślałem o roli Cissokho jako griota: świadka, strażnika pamięci i mostu między pokoleniami.
Podczas tego niedzielnego wydarzenia wszyscy staliśmy się griotami na swój sposób.
Razem nosiliśmy historię oporu, godności i troski.
I obiecaliśmy, pisząc listy i podejmując inne działania, kontynuować opowiadanie tej historii.
Comments are closed.